Pod koniec ubiegłego roku nawiązałem kontakt z teksańską firmą o nazwie I-MEGO i ich zupełnie nową gamą słuchawek The Throne. Pamiętam, że podczas przeglądu czułem, że Throne jest nieco niszowy projekt z dość ogólną, ale nie obraźliwą prezentacją typu konsumenckiego, który niestety zniekształcił dotyk, gdy prowadzony zbyt mocno. Jeden dla oka witrynowego powiedzmy na wydanie dla początkujących.

Cóż, z powrotem I-MEGO pochodzą 8 miesięcy później z ich najnowszym dziełem, MAZE, który jest sprzedawany w sprzedaży detalicznej za 139,99 dolarów i klasyfikowany jako słuchawka na uchu przenośnego projektu. Dwie rzeczy do odnotowania z marketingu na stronie; po pierwsze, jest on zaprojektowany z retro feel zawierający aspekty gramofonu wygląd fizyczny i drugi jest twierdzenie, że ma na celu odtworzenie, że "na żywo" dźwięk można uzyskać z doświadczenia koncertowego. Jeśli zapamiętam moje dni koncertowe i doświadczenia na żywo z moich późnych lat dwudziestych i dwudziestych, spodziewam się w połowie niczego nie pamiętać, brzęczenia w uszach przez 2 dni i słodkiego zapachu piwa i szminki z moich ubrań, które pozostałyby ukryte przed pralnianym demonem przez około miesiąc. Gdyby mógł to zrobić, dostałbym swoje doświadczenie na żywo. Być może proszę o zbyt wiele, a może kryzys wieku średniego będzie trwał nadal.

Zbudować i dopasować

Z pudełka MAZE podąża znacznie bardziej klasyczną i dojrzałą formą niż jaśniejsze Edycje Tronowe. Brak migotania i wzrost niedopowiedzianych, ale bardziej celowych konstrukcji sprawia, że Maze dobrze odpowiada moim bardziej konserwatywnym gustom. Pod każdym względem MAZE wygląda jak zwykła, zamknięta, przenośna słuchawka douszna, którą można wyjąć i to bez drugiego spojrzenia. Sama słuchawka jest zbudowana z dość solidnego, twardego plastiku z wkładkami z pleksiglasu i pałąkiem na głowę. Mimo, że wyglądają znacznie solidniej i bardziej elastycznie niż poprzednia edycja Throne'a, którą recenzowałem w zeszłym roku, nadal nie umieściłbym ich w kategorii trwałości TMA-1 lub Thinksound On1.

I-MEGO nie tylko zadomowił się w estetyce designu, ale również odpowiednio zaprojektował MAZE, aby nadać mu mechanizm składania zawiasów, który jeszcze bardziej zredukuje współczynnik kształtu, dzięki czemu będzie pasował do załączonej miękkiej torby na zamek błyskawiczny. MAZE jest również wyposażony w pojedynczy, odłączany kabel o długości 1,2 m, zakończony gumą o zaokrąglonych końcówkach 3,5 mm. Linka łączy się w dolnej części opaski, a nie w miseczce. Zachowuje on nieco więcej pamięci niż bym chciał, ale w przeciwnym razie jest dyskretny i lekki. Do kabla dołączony jest obecnie prawie obowiązkowy, przenośny mikrofon słuchawkowy i pilot zdalnego sterowania, znajdujący się około 4 cali w dół od kubka, służący do odbierania połączeń podczas odtwarzania.

MAZE jest właściwie dość lekką słuchawką i posiada dość głębokie podkładki z pianki z pamięcią naddźwiękową oraz giętki pałąk, który całkiem wygodnie leży na mojej głowie. Ciśnienie w dół jest minimalne, na górze jest dobry balans, bez punktów nacisku i uszczelnienie nie jest złe jak na pasywne słuchawki. Przypomina mi to trochę Philips Citiscape Downtown pod względem komfortu, z około 90% zdolności uszczelnienia. Podkładki wykonane z plecaka mogą powodować trochę potu i dyskomfort przy dłuższym użytkowaniu, ale to jest normalne dla plecaka, chyba że jest to bardziej oddychający typ białka. Nie wyglądają na to, aby można je było wymieniać również bez konieczności stosowania obszernych modyfikacji, ale wyglądają na dość trwałe i niezbyt cienkie.

MAZE najwyraźniej osiągnęło również 'Honorable Mention Red Dot Award' w sposobie, w jaki zaprojektowano płytę czołową kubków, naśladując płytę deko i ramię tonowe starego gramofonu. Jest to zgrabny akcent i rzeczywiście przywołuje na myśl ten wizerunek, więc I-MEGO i ich zespół projektowy są zadowoleni z tego, że opracowali ten pomysł i nie wygląda on na zupełny mankament.

Kliknij na następną stronę, aby zobaczyć wrażenia dźwiękowe...